Zwyczajny, szary warszawski poranek – ledwie szarzeje, zimno, mokro. Jak zwykle za późno wychodzimy z domu do szkoły, dzieci ledwo, ledwo - drugie śniadanie w tornistrze, dresy na w-f i biegiem do auta. Korki jak zwykle, ostatnio dłuższe ponieważ jesienią prawoskręt zastąpiono ścieżką rowerową i do szkoły jeździmy 5 minut dłużej (coś nie tak z tą ekologią – po tej ekologicznej przebudowie emitujemy więcej zanieczyszczeń), na miejsce dojeżdżamy o 8.08. Wysiadamy szybko z auta na miejscu wyznaczonym do parkowania (w płatnej strefie) – do parkometru jest ok. 50 metrów, pada, zimno – jeszcze drobne monety, gdzie one się podziały? Już nie szukam – biegniemy do szkoly, aby zdażyć na dzwonek o 8.15.
Wychodzę ze szkoły o 8.20 – po sprawdzeniu, czy dziecko zostawiłem w szkole ze wszystkimi gadżetami kolejna myśl – jest mandat, czy też ? Wracam do auta i.. za wycieraczką kartonik z blankietem wpłaty 50 złotych.
No cóż, zapłacić trzeba. Złamałem przepis. Każdy rodzic ze szkoły ma już kilka mandatów na koncie
W zasadzie wszystko w porządku, jeżdżę samochodem to mam za swoje ale gdy widzę dzień, w dzień czających się strażników miejskich pod szkołą podstawową, gdy widzę rodziców wysiadających z samochodów rano z trójką dzieci (są tacy!) i patrzących w stronę parkomatu – to mnie trafia jasny ...
Strażnicy idą na łatwiznę – najłatwiej upolować rodziców małoletnich dzieci pod szkołą o 8.15. Kto następny ? kobiety w ciąży i niepełnosprawni?
Budujemy nasze Państwo działające przeciwko własnym obywatelom, im obywatel słabszy (np. ma małoletnie dzieci) tym gorzej dla obywatela. Akceptujemy to i dziwimy się potem patologiom.
A kto odpowiada za polowania na rodziców małoletnich dzieci w Warszawie? oczywiście tym razem HGW. Nie liczę na miejsca parkingowe - liczę na rozsądek i poważne podejście do podatników.
